W ostatnią sobotę mieliśmy przykry incydent. Na placu pod remizą mamy pętle autobusową i przystanek. Dwóch chłopaków mocno pijanych lub naćpanych przyjechało autobusem. Autobus odjechał, a oni zostali na przystanku. Dopili co mieli przy sobie i zaczęli rozrabiać. Zatrzymywali samochody, a jeden z nich wybił szybę na przystanku. Ludzie widzący to wszystko zadzwonili na policje, żeby zgłosić zajście, ale... no właśnie. Podczas zgłaszania dyspozytor oznajmił, że nie przyjadą, bo nie mają wolnego radiowozu. Mało tego. Jeden z chuliganów usnął na przystanku i spał tam ok. 2 godzin

Teraz pytanie: po co nam taka policja? Czyżby chuligaństwo było legalne? I kiedy jest zagrożenie życia? Czy wtedy, gdy ktoś z Twojej rodziny zostanie zabity przez takiego łobuza? Czy wtedy jakiś radiowóz się znajdzie?
Dodam, że tych dwóch wsiadło później do autobusu i spokojnie pojechało dalej...