Od strażaka dla ratowników - moje przemyślenia
: ndz 25 lis 2012, 14:49
Zachęcam do przeczytania.
Przy lekturze przyjemnie słucha się https://www.youtube.com/watch?v=cTYtaKYQ0io
Tekst dobrze brzmi czytając w wolnym tempie.
A co wy o tym sądzicie?
Od strażaka dla ratowników - moje przemyślenia
Ludzie pytają mnie, jak to jest być strażakiem? Czym dla mnie jest gaszenie pożarów, czy pomoc innym? Wielu druhów poświęciło swoje życie w tym samym celu, co ja jestem strażakiem ochotnikiem. Niesienie pomocy, jak dawno temu nasz patron, Święty Florian, jest częścią mojego, krótkiego życia, dzięki czemu mogę dziękować ludziom za to że są, za to, że zawsze mogę na nich polegać, na przyjaciołach z jednostki, którzy wesprą mnie kiedy tego potrzebuję. To uczucie spełnionego, dobrego uczynku, pozwala mi chodzić z głową podniesioną do góry. Gdyby nie to, wstydziłbym się pokazać na ulicy, a moja duma nie pozwalałaby mi uważać się za człowieka godnego, dobrego czy spełnionego. Nie mógłbym popatrzeć w lustro. Ale czego nie zniósłbym w życiu, to faktu, że nie mógłbym spojrzeć w oczy rodzinie, przyjaciołom, znajomym.
Czym dla mnie jest bycie strażakiem? Życiem. Pomocą, którą mogę nieść potrzebującym, nie tylko w chwili gdy wyje syrena. Także i wówczas, kiedy nie jestem na akcji ratowniczej. Kim chciałbym być? Dobrym człowiekiem, któremu społeczeństwo nigdy nie zarzuci złego podejścia do życia, do pomocy potrzebującym, samolubstwa, czy po prostu do bycia kimś, spoza marginesu społecznego.
Nie powinno określać się ludzi z góry. Mało kto wie czym tak naprawdę jest poświęcenie się dla drugiej osoby. Nie zna życia osoba, która nie podłożyła się za drugiego, trzeciego czy po prostu za przyjaciela na obelgi, urazy. Każdy w zastępie pomaga sobie nawzajem do ostatku sił, nawet jak jest to osoba, na której nam nie zależy – bo są i tacy ludzie – to w zastępie jesteśmy zżytą rodziną, w której każdy zna swoje miejsce i swoją rolę.
W chwili gdy umiera jeden ratownik, nie ważne, czy strażak, czy policjant, czy lekarz karetki, czy inna osoba, nawet cywilna udzielająca pomocy, dzieje się wielkie zło. Cierpią przez to żony, mężowie, matki, ojcowie, dziadkowie, synowie, córki, rodzina i przyjaciele. Dla wszystkich jest to wielki ból, wielki smutek.
Mam nadzieję, że są jeszcze na ziemi tacy ludzie , którzy pomagają sobie nawzajem, tylko dlatego, bo tak trzeba. I ta zwykła ludzka dobroć, która jest w każdym z nas. Chciałbym, aby ludzie pomagali sobie wzajemnie, nie tylko w sytuacji zagrożenia życia czy zdrowia jednej osoby czy całego miasta. Wiem, że są to tylko marzenia, lecz wiem również, że marzenia nic nie kosztują, tak jak bezinteresowna pomoc, której tak nam wszystkim brakuje. Liczę, że więcej osób tak sądzi, tylko większość obawia się wypowiedzieć tych słów na światło dzienne w obawie o swoją reputację, czy renomę, którą nota-bene wypracował całe życie. Ale zastanówmy się przez chwilę. Czy tak naprawdę wszystko co robimy jest zgodne z naszym sumieniem? Czy pomoc, którą ja mógłbym udzielić, w zwykłych codziennych sprawach, jest taka ciężka do zaoferowania. W końcu jak wspomniałem, to nic nie kosztuje.
Dlatego, jak nie chcecie pomagać i wolicie patrzeć i czekać na kogoś, kto z tłumu wyrwie się do udzielenia pomocy, najlepiej odejdźcie. Nie potrzeba nam gapiów. Jak słyszycie głos syreny radiowozu, ambulansu, czy straży pożarnej, nie odwracajcie się. Ustąpcie tylko pierwszeństwa. Skoro udzielenie pomocy to dla Was za dużo, nie czujcie się kimś lepszym, wyższym w hierarchii. Ale pamiętaj, że jak Ty będziesz kiedyś potrzebował pomocy, to jeden z nas, ratowników, nie raz, nie dwa, narażając swoje życie, przybędzie Ci z pomocą. Wówczas zwykłe dziękuje wystarczy.
Pozdrawiam,
Konrado
// EDIT: Poprawiłem, aby nie było podtekstów, mimo to, dalej uważam, że to forum jest dobrym miejscem na opublikowanie swoich przemyśleń.
Przy lekturze przyjemnie słucha się https://www.youtube.com/watch?v=cTYtaKYQ0io
Tekst dobrze brzmi czytając w wolnym tempie.
A co wy o tym sądzicie?
Od strażaka dla ratowników - moje przemyślenia
Ludzie pytają mnie, jak to jest być strażakiem? Czym dla mnie jest gaszenie pożarów, czy pomoc innym? Wielu druhów poświęciło swoje życie w tym samym celu, co ja jestem strażakiem ochotnikiem. Niesienie pomocy, jak dawno temu nasz patron, Święty Florian, jest częścią mojego, krótkiego życia, dzięki czemu mogę dziękować ludziom za to że są, za to, że zawsze mogę na nich polegać, na przyjaciołach z jednostki, którzy wesprą mnie kiedy tego potrzebuję. To uczucie spełnionego, dobrego uczynku, pozwala mi chodzić z głową podniesioną do góry. Gdyby nie to, wstydziłbym się pokazać na ulicy, a moja duma nie pozwalałaby mi uważać się za człowieka godnego, dobrego czy spełnionego. Nie mógłbym popatrzeć w lustro. Ale czego nie zniósłbym w życiu, to faktu, że nie mógłbym spojrzeć w oczy rodzinie, przyjaciołom, znajomym.
Czym dla mnie jest bycie strażakiem? Życiem. Pomocą, którą mogę nieść potrzebującym, nie tylko w chwili gdy wyje syrena. Także i wówczas, kiedy nie jestem na akcji ratowniczej. Kim chciałbym być? Dobrym człowiekiem, któremu społeczeństwo nigdy nie zarzuci złego podejścia do życia, do pomocy potrzebującym, samolubstwa, czy po prostu do bycia kimś, spoza marginesu społecznego.
Nie powinno określać się ludzi z góry. Mało kto wie czym tak naprawdę jest poświęcenie się dla drugiej osoby. Nie zna życia osoba, która nie podłożyła się za drugiego, trzeciego czy po prostu za przyjaciela na obelgi, urazy. Każdy w zastępie pomaga sobie nawzajem do ostatku sił, nawet jak jest to osoba, na której nam nie zależy – bo są i tacy ludzie – to w zastępie jesteśmy zżytą rodziną, w której każdy zna swoje miejsce i swoją rolę.
W chwili gdy umiera jeden ratownik, nie ważne, czy strażak, czy policjant, czy lekarz karetki, czy inna osoba, nawet cywilna udzielająca pomocy, dzieje się wielkie zło. Cierpią przez to żony, mężowie, matki, ojcowie, dziadkowie, synowie, córki, rodzina i przyjaciele. Dla wszystkich jest to wielki ból, wielki smutek.
Mam nadzieję, że są jeszcze na ziemi tacy ludzie , którzy pomagają sobie nawzajem, tylko dlatego, bo tak trzeba. I ta zwykła ludzka dobroć, która jest w każdym z nas. Chciałbym, aby ludzie pomagali sobie wzajemnie, nie tylko w sytuacji zagrożenia życia czy zdrowia jednej osoby czy całego miasta. Wiem, że są to tylko marzenia, lecz wiem również, że marzenia nic nie kosztują, tak jak bezinteresowna pomoc, której tak nam wszystkim brakuje. Liczę, że więcej osób tak sądzi, tylko większość obawia się wypowiedzieć tych słów na światło dzienne w obawie o swoją reputację, czy renomę, którą nota-bene wypracował całe życie. Ale zastanówmy się przez chwilę. Czy tak naprawdę wszystko co robimy jest zgodne z naszym sumieniem? Czy pomoc, którą ja mógłbym udzielić, w zwykłych codziennych sprawach, jest taka ciężka do zaoferowania. W końcu jak wspomniałem, to nic nie kosztuje.
Dlatego, jak nie chcecie pomagać i wolicie patrzeć i czekać na kogoś, kto z tłumu wyrwie się do udzielenia pomocy, najlepiej odejdźcie. Nie potrzeba nam gapiów. Jak słyszycie głos syreny radiowozu, ambulansu, czy straży pożarnej, nie odwracajcie się. Ustąpcie tylko pierwszeństwa. Skoro udzielenie pomocy to dla Was za dużo, nie czujcie się kimś lepszym, wyższym w hierarchii. Ale pamiętaj, że jak Ty będziesz kiedyś potrzebował pomocy, to jeden z nas, ratowników, nie raz, nie dwa, narażając swoje życie, przybędzie Ci z pomocą. Wówczas zwykłe dziękuje wystarczy.
Pozdrawiam,
Konrado
// EDIT: Poprawiłem, aby nie było podtekstów, mimo to, dalej uważam, że to forum jest dobrym miejscem na opublikowanie swoich przemyśleń.