Poza tym każdy ratownik - już obok tych conajmniej corocznych, a bywa częściej szkoleń - biorą udział w sprawdzianach. regionalnych i ogólnopolskich. Wielu ratowników drogowych to pracownicy służby zdrowia (ale to nie jest wymóg!!!), niektórzy z nas to zawodowi (lub byli) ratownicy medyczni. Ja osobiście byłem ratownikiem zespołu reanimacyjnego, a w Lublinie mamy też ludzi z zespołów Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Mam pewną satysfakcję, bo pięć lat temu na Mistrzostwach Polski w Poznaniu uzyskałem lepszy wynik od zawodowego zespołu lotniczego! Zwykle działamy wspólnie, w dwójkach. Uczestniczymy w akcjach "Znicz" gdzie wspólnie z Policją patrolujemy ustalone trasy. Zabezpieczamy rajdy (wyścigi) samochodowe, wielu z nas ścigało się w takich rajdach

Ratownik drogowy to ktoś, komu chce się stale podnosić swój poziom umiejętności. Szkolenia prowadzone są w szkołach ratownictwa medycznego itp. Osobiście przeżyłem jeden wypadek. Nie udało mi się uratować życia starszemu człowiekowi po czołówce auta osobowego z ciężarówką. reanimowałem pół godziny. Potem kolejne pół godziny reanimował zespół wypadkowy pogotowia Ratunkowego. Bez skutku. Zmarły miał zapięte pasy bezpieczeństwa. Siedział z przodu auta jako pasażer. Jego żona siedziała za kierowcą z tyłu. NIE MIAŁA ZAPIĘTYCH PASÓW ! Kiedy doszło do wypadku przeleciała do przodu, pasy przecież jej nie trzymały i urwała kręgosłup swojemu mężowi. Tak też bywa. Mam sukcesy, mam porażki. mam też satysfakcję, że kiedy jadę na pożar albo kiedy widzę wypadek - nie panikuję, kiedy człowiekowi dzieje się krzywda. Doskonale wiem, krok po kroku, co mam zrobić, by nie zwiększać zagrożenia, by nie dać się zabić samemu (ludzie przygodni często patrzą na to by "ratować rannych" i sami dostają się pod koła samochodu, bo nie zabezpieczyli dobrze miejsca zdarzenia) a jeśli to tylko możliwe by uratować wszystkich, którzy byli uczestnikami wypadku. zachęcam każdego Forumowicza. Skoro chcecie być skuteczni - to najpierw pomyślcie, potem zabezpieczcie miejsce zdarzenia a dopiero potem biegnijcie do rannych. Kupcie sobie (ja dostałem) conajmniej rolkę białoczerwonej taśmy, którą w razie konieczności "ogrodzicie" wypadek, kupcie sobie choćby bursztynowego (pomarańczowego) "koguta". Z daleka będzie Was widać. I nigdy nie czujcie się zawodowcami. Rutyna zabija!
Jeżeli chodzi o wyposażenie, to ci najlepsi ratownicy otrzymują taki sprzęt. Mój został zfinansowany przez wojewodę lubelskiego.
Ratownicy drogowi z wieloletnim stażem (szkolenia są prowadzone na różnym poziomie) z czasem mogą zostać nawet instruktorami ratownictwa, co upoważnia do prowadzenia zajęć z nauki pomocy przedmedycznej w szkołach, klubach itp. Mam takie uprawnienia. Tego swoistego zaszczytu dostąpić można jednak naprawdę po wielokrotnym sprawdzeniu umiejętności i nie jest to łatwe.